Jak już wspomniałem z Wałek udałem się na stadion Wolani Wola Rzędzińska, gdzie gospodarze zmierzyli się z Glinikiem Gorlice. Mecz odbył się na naturalnej trawie i niestety bez udziału publiczności, bo wiemy, że obiekt jest w trakcie remontu. Kiedy będzie trybuna, oświetlenie, nagłośnienie tego nie wiem? Oby wkrótce, ale jakoś mam złe przeczucia, że nie nastąpi to rychło.
Wracając do meczu. Było to ważne spotkanie dla gospodarzy, bo po całkiem dobrym początku do Woli Rzędzińskiej przyjechała dobra drużyna, więc ewentualna wygrana potwierdziłaby dobre przygotowanie i dyspozycję zawodników z Woli Rzędzińskiej. Już po meczu, więc mogę z całą mocą potwierdzić, że do Woli Rzędzińskiej rzeczywiście przyjechał dzisiaj klasowy zespół. To goście odnieśli zwycięstwo 3:2, ale ta wygrana nie przyszła im łatwo i przyjemnie i wygraną musieli niemal wyszarpać.
Remis mimo wszystko był w zasięgu gospodarzy, bo to oni dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale nie ustrzegli się błędów i goście odrabiali straty. Szkoda, bo byłby to bardzo cenny punkt, jednak tragedii chyba nie ma, bo zawodnicy gospodarzy do samego końca walczyli bardzo ambitnie.
Sędziowanie w tym meczu mnie nie zachwyciło i nie chodzi mi o jakieś błędy, bo te wychwyci obserwator, ale wkurza mnie, gdy to asystent (zwykle starszy) podpowiada sędziemu głównemu (nie koniecznie dobrze), jak ma w danej sytuacji postąpić. Już kiedyś o tym sporo pisałem: „Andzia – faul, Andzia – żółta kartka, Andzia – rzut karny”.
I druga uwaga. Nigdy nie zaakceptuję sytuacji, w której na boisku zawodnik ostentacyjnie w głośny sposób używa słów wulgarnych, wręcz z rynsztoka, bez jakiejkolwiek interwencji sędziego. Ocena pracy sędziego w mojej skali od 1 do 10, co najwyżej 2.