Daniel Bartkowski: Moje odejście z Unii Tarnów to złożony proces

– Wiele aspektów złożyło się na to, że doszło do takiej sytuacji. To był złożony proces. Z perspektywy czasu myślę, że te 3 lata wszystkich sporo kosztowały i doszło do pewnych starć pomiędzy szefostwem klubu a moją osobą. Możliwe, że takie rozstanie wszystkim nam było potrzebne. Myślę, że głównym czynnikiem takiej decyzji była rozbieżność planów co do pierwszej drużyny. Nie do końca dogadywaliśmy się przez ostatnie pół roku i ciężko było dojść do kompromisu, ale najważniejszą rzeczą jest to, że nie chciałem brać odpowiedzialności za nieswoje decyzję – mówi były trener Unii Tarnów, Daniel Bartkowski.

Czym obecnie zajmuje się Daniel Bartkowski?

Mam swoją pracę, która jest odrębną pracą niezwiązaną z piłką nożną, a jeżeli chodzi o sprawy sportowe, to cały czas się szkolę. Właśnie dostałem się do Szkoły Trenerów w Białej Podlaskiej na kurs trenera UEFA Elite Youth A. Niebawem udaję się na staż do jednego z klubów polskiej Ekstraklasy.

Ciągnie pana do piłki klubowej?

Otrzymałem kilka ofert z klubów 4. ligi. Szczerze powiedziawszy, ostatnie 3 lata, kiedy walczyliśmy z Unią Tarnów o awans i każdy mecz był dla nas praktycznie finałem, były dla mnie bardzo obciążającym psychicznie okresem i cieszę się z chwilowej przerwy od piłki klubowej. Jeżeli jednak pojawiłaby się bardzo ciekawa oferta, to na pewno bym ją rozważył. Na razie nie ma jednak wielkiej presji w tym temacie.

Wciąż jednak wiele osób nie potrafi wyjść z szoku, że trener Bartkowski nie prowadzi piłkarzy Unii Tarnów…

Wiele aspektów złożyło się na to, że doszło do takiej sytuacji. To był złożony proces. Z perspektywy czasu myślę, że te 3 lata wszystkich sporo kosztowały i doszło do pewnych starć pomiędzy szefostwem klubu a moją osobą. Możliwe, że takie rozstanie wszystkim nam było potrzebne. Myślę, że głównym czynnikiem takiej decyzji była rozbieżność planów co do pierwszej drużyny. Nie do końca dogadywaliśmy się przez ostatnie pół roku i ciężko było dojść do kompromisu, ale najważniejszą rzeczą jest to, że nie chciałem brać odpowiedzialności za nie swoje decyzję.

Nie jest więc prawdą, że poszło o pieniądze?

Kwestie finansowe były też tematem rozmów, bo propozycje klubu odbiegały nieco od moich oczekiwań, jednak na tyle dobrze znałem się z tymi ludźmi, że myślę, iż w tej kwestii byśmy się dogadali. Zadecydowały przede wszystkim inne aspekty. Wiele spraw omawialiśmy telefonicznie, bo zarówno ja przebywałem na urlopie, jak i na urlopie przebywał prezes klubu. To też nie pomagało w dojściu do porozumienia. Odczuwałem, że osoby zarządzające klubem są już od pewnego czasu zmęczone moją osobą.

Informacja o pana odejściu z klubu pojawiła się na facebookowym profilu Unii Tarnów o godzinie 1.00 w nocy! Dziwna pora na tego typu komunikaty…

Nie mogę mówić za bardzo o szczegółach, dlaczego tak się stało… Nie chcę wchodzić w medialne przepychanki na ten temat z klubem, bo do niczego dobrego by to nie prowadziło. Na moje stanowisko czekał już inny trener, więc widocznie do 1.00 w nocy trwały z nim negocjacje.

Kolejnego dnia znany był już pana następca, którym okazał się były zawodnik Cracovii, czy Lechii Gdańsk, Paweł Nowak. Nie najlepsza była to chyba zmiana, skoro na stanowisku trenera pierwszej drużyny wytrzymał zaledwie… 33 dni?

Jeżeli ktoś podejmuje nieprzemyślaną, niedojrzałą decyzję, to musi liczyć się z tym, że osoba, która pojawia się w klubie, nie do końca jest gotowa sprostać wymaganiom zarządu klubu. Wydaje mi się, że tak mogło być w tym przypadku. Zapewne szefowie klubu zauważyli, że trener, którego zatrudnili, nieco odbiega od ich oczekiwań. Sam pracowałem nie tylko, jako pierwszy trener, ale bardzo mocno działałem ze swoim sztabem w akademii Unii Tarnów. Należy pamiętać, że wraz ze mną odszedł z klubu cały sztab, oraz kilku doświadczonych trenerów z akademii. Trochę dziwna decyzja, której do dziś nie do końca potrafię zrozumieć…

Ostatnie mecze barażowe o awans do 3. ligi dla Unii Tarnów były jak finał Mistrzostw Świata. W kolejnym sezonie, w przypadku wygrania rozgrywek 4. ligi, o awans musielibyście walczyć zapewne z Wieczystą Kraków i wówczas na starcie bylibyście skazani na pożarcie.

Dzięki temu, że pojawiła się Wieczysta, w Unii Tarnów rzeczywiście chciano awansować do 3. ligi. W poprzednich latach awans nie był priorytetem. Przede wszystkim skupiano się na uregulowaniu wszystkich zaległości, długów, budowie akademii. Pojawienie się Wieczystej spowodowało, że wszyscy zdali sobie sprawę, że trzeba koniecznie awansować do 3. ligi, ponieważ w innym przypadku kolejne dwa lata spędzimy w 4. lidze. Większa presja na szefów dała drużynie kilka transferów, jak chociażby Kokoszka, czy Putin, ale z drugiej strony pokazała, że szefostwo nie trzyma ciśnienia. Wiara w nasz awans, w oczach prezesów, nie była zbyt duża…

Obecny sezon w wykonaniu Unii Tarnów pokazuje, że dużo łatwiej utrzymać się w danej lidze, niż awansować poziom wyżej.

Zgadza się. Aby awansować, należy wygrać około 80 proc. ligowych spotkań. Trzeba sięgać po 3 punkty seriami. Do utrzymania przeważnie wystarczy wygrać 30 proc. spotkań w sezonie. Różnica jest więc kolosalna i dotyczy to nie tylko 3. ligi, ale również 4. ligi, ligi okręgowej, czy A-klasy. Wyniki Unii Tarnów w 3. lidze pokazują, że ten zespół od kilku lat był gotowy na to, aby grać jak równy z równym z występującymi tam zespołami. Zresztą, będąc jeszcze w 4. lidze, graliśmy wiele sparingów z tymi drużynami i wiele tych meczów wygrywaliśmy. Nie jestem więc zaskoczony tym, jakie wyniki „Jaskółki” odnotowują w 3. lidze. W momencie, kiedy w tej lidze nie ma takich zespołów, jak: Motor Lublin, Hutnik Kraków, Garbarnia, Resovia, to nie da się ukryć, że ta liga jest słabsza, niż kilka lat wcześniej. Unia Tarnów również jest mocniejsza, niż w okresie, kiedy spadaliśmy z 3. ligi. Wówczas w pierwszym składzie grało 7-8 młodzieżowców. W meczach barażowych wystąpiło w pierwszym składzie siedmiu wychowanków klubu. Teraz jest tylko dwóch młodzieżowców, a o sile klubu stanowią zawodnicy, którzy niegdyś grali na poziomie Ekstraklasy, 1. ligi i 2. ligi. Nie ma więc co porównywać… Uważam nawet, że obecne miejsce w ligowej tabeli jest za niskie, jak na potencjał tej drużyny.

Odpadnięcie w półfinale Regionalnego Pucharu Polski można uznać za kompromitację?

Unia Tarnów zgłosiła od tego sezonu rezerwy w rozgrywkach ligi okręgowej. Spotkań jest znacznie więcej, niż w latach poprzednich i kadrowo zaczęło wyglądać to średnio. Drużyna nie do końca jest w stanie udźwignąć w takim składzie spotkania w 3. lidze, lidze okręgowej i rozgrywkach juniorów starszych. Wydaje mi się, że w meczu półfinałowym z drużyną Dunajca Zakliczyn mogło brakować już trochę siły. Nie brakowało bowiem piłkarzy, którzy byli na meczu pierwszej drużyny, a trzy dni później brali udział w rozgrywkach ligi okręgowej. Nie powinno jednak dojść do sytuacji, że Unia Tarnów przegrywa rywalizację z jedną ze słabszych drużyn 4. ligi

Władze Unii Tarnów powinny skupić się na sprowadzaniu zawodników z wyższych lig, czy też szukać zdolniejszych piłkarzy w niższych ligach w naszym okręgu?

Przykłady Kacpra Nytko, którego ściągnęliśmy ze Szczucina, Bartka Banka z Tuchovii, czy Krzyśka Wrzoska z Żabna pokazują, że warto szukać zawodników w niższych ligach. Trzeba zachować jednak pewien balans. Nie uda się wygrać rozgrywek 4. ligi, opierając zespół tylko na wyróżniających się zawodnikach z niższych lig i wychowankach. Mieliśmy moment, grając kilka lat temu w 3. lidze, kiedy sięgaliśmy po chłopaków z regionu: z Żabna, Woli Rzędzińskiej, czy Wojnicza. Rynek się jednak skurczył i jest o to coraz trudniej. W poprzednim sezonie za wszelką cenę chcieliśmy awansować do 3. ligi i nikt nie skupiał się na szukaniu zawodników w niższych ligach. Oczywiście zgadzam się, że klub taki, jak Unia Tarnów powinien prowadzić politykę, która polegałaby na wyławianiu największych piłkarskich talentów z regionu, najlepiej takich, którzy są w wieku juniora młodszego. Potrzebna byłaby współpraca pomiędzy poszczególnymi klubami, a tego nie ma. 3. liga nie jest jeszcze ligą, która mocno wpływałaby na wyobraźnię klubów z regionu, aby ich najlepiej zapowiadający się zawodnicy zasilali Unię Tarnów.

Nie miał pan nigdy ochoty, aby spróbować swoich sił jako trener w dobrze rozwijającym się klubie z B-klasy lub A-klasy i zbudować drużynę oraz całe zaplecze, które zaowocowałoby w przyszłości awansem np. do 4. ligi?

To na pewno byłoby ciekawe wyzwanie i fajna przygoda, ale… jestem już nieco zmęczony tworzeniem czegoś od podstaw. Wolałbym przynajmniej chwilę pracować w klubie, gdzie są już stworzone podstawy, a ja zajmuję się rozbudową. Wszystko zależy jednak od projektu. Na pewno byłaby taka opcja, zwłaszcza że miałem już taką propozycję od jednego z klubów ligi okręgowej. Musiałaby pojawić się duża firma, która chciałaby budować siłę tego klubu na naszym regionalnym podwórku. Być może wtedy skusiłbym się na taki projekt. Nie muszę za wszelką cenę pracować z seniorami. Długo pracowałem z juniorami i czerpałem z tego olbrzymią satysfakcję.

Temat Unii Tarnów jest dla pana definitywnie zamknięty?

Nie rozstaliśmy się w złości, czy w gniewie. Zadra została, ale każdy jest dorosły i zajmuje się swoimi sprawami. To jest klub, w którym trenowało pokolenie Bartkowskich, teraz na zajęcia uczęszcza tutaj mój syn i córka, więc Unia jest gdzieś wokół mnie. Obecnie chcę jednak spróbować czegoś nowego, zmienić środowisko… Jeżeli jednak będę kiedyś potrzebny, to nie wykluczam powrotu do Unii. Obecnie stworzyła się dziwna sytuacja w Unii, gdyż pracuje tam bardzo mało ludzi związanych z klubem, tacy jak byli piłkarze, trenerzy, kibice. Taka sytuacja tworzy pewne zaburzenie w strukturze klubowej, bo celem akademii jest również tworzenie struktur organizacyjno – sportowych, w oparciu o swoich wychowanków i myślę, że wcześniej czy później dojdzie do refleksji i zmiany polityki.

Rozmawiał: Sebastian Czapliński