Henryk Świerczek: B-klasa kręci mnie bardziej niż Liga Mistrzów

– Piłka na najwyższym poziomie nigdy jakoś szczególnie mnie nie kręciła. Nawet dziś nie za bardzo się nią interesuję. Dużo większą frajdę sprawia mi oglądanie w akcji zawodników z mojego regionu, a także dzieci i młodzieży. Tak naprawdę o rozgrywkach ligi okręgowej, A-klasy, B-klasy pisałem już, będąc jeszcze kierownikiem biura TOZPN. Wówczas jednak spotykałem się z głosami niezadowolenia, przede wszystkim ze strony krakowskich działaczy, którzy nie potrafili zrozumieć, że pracownik związku może pisać o nich niepochlebne teksty. Murem za mną stanął ówczesny prezes TOZPN, ŚP. Zbigniew Jurkiewicz, który powiedział wprost, że są to moje prywatne opinie, które nie mają nic wspólnego z wykonywaną przeze mnie pracą – mówi Henryk Świerczek, były działacz Tarnowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, a obecnie bloger.

Czy zna pan jakąś osobę, która podobnie jak pan, opisuje wydarzenia na niższych szczeblach piłkarskich w Polsce?

Powiem szczerze, że kiedy zaczynałem to robić, to nie znałem nikogo. Dziś już kilka kontaktów mam, ale nie ma ich zbyt wiele. Łatwiej znaleźć pasjonatów meczów reprezentacji, meczów w Lidze Mistrzów, a nawet w Ekstraklasie, a nie takich, którzy pasjonują się tym, co wydarzyło się w ostatni weekend na lokalnych boiskach.

Skąd pojawił się u pana pomysł, aby prowadzić bloga?

Piłka na najwyższym poziomie nigdy jakoś szczególnie mnie nie kręciła. Nawet dziś nie za bardzo się nią interesuję. Dużo większą frajdę sprawia mi oglądanie w akcji zawodników z mojego regionu, a także dzieci i młodzieży. Tak naprawdę o rozgrywkach ligi okręgowej, A-klasy, B-klasy pisałem już, będąc jeszcze kierownikiem biura TOZPN. Wówczas jednak spotykałem się z głosami niezadowolenia, przede wszystkim ze strony krakowskich działaczy, którzy nie potrafili zrozumieć, że pracownik związku może pisać o nich niepochlebne teksty. Murem za mną stanął ówczesny prezes TOZPN, ŚP. Zbigniew Jurkiewicz, który powiedział wprost, że są to moje prywatne opinie, które nie mają nic wspólnego z wykonywaną przeze mnie pracą. Później jednak odszedłem ze związku i w całości mogłem poświęcić się prowadzeniu bloga, który ma już 8 lat.

Trudno było się przebić w sieci?

Co ciekawe, niezbyt trudno… Niemal natychmiast zyskałem mnóstwo swoich czytelników. Okazało się, że nie brakuje w naszym regionie osób, których interesuje to, co dzieje się na naszym lokalnym ligowym podwórku. Dziś konkretny artykuł na mojej stronie potrafi przeczytać ponad 800 osób. Wydaje mi się to niezłym wynikiem.

Zdarzyło się, że ktoś skrytykował pana za materiał, który pan przygotował na bloga?

To jest właśnie fenomen mojej dotychczasowej działalności. Na mojej stronie do tej pory opublikowano ponad 1,5 tys. komentarzy. Do dziś nie spotkałem się z ani jednym komentarzem, który negatywnie odnosiłby się do mojej działalności. Oczywiście pojawiają się głosy, że ktoś inaczej widział dane spotkanie, inaczej widział konkretną sytuację, ale są to normalne sprawy, bo każdy z nas jest inny i każdy inaczej odbiera pewne wydarzenia. Nie spotkałem się jednak do tej pory z jawną krytyką tego, co robię.

A jak to jest podczas spotkań w „cztery oczy”?

Podobnie. Ludzie, którzy działają w regionalnej piłce, doskonale mnie znają. Na każdym stadionie, na którym się pojawiam, bardzo życzliwie się ze mną witają. Oczywiście zdarzają się rozmowy, kiedy ktoś powie mi, że nie zgadza się z tym, co napisałem ostatnio na blogu, ale ja za każdym razem powtarzam, że ten ktoś ma absolutnie do tego prawo. Dziwnym byłoby, gdyby każdy z każdym zawsze się zgadzał. Blog to mój świat, na którym wyrażam swoją subiektywną ocenę na temat weekendowych wydarzeń na boiskach w regionie. Jeżeli ludzie prowadziliby swoje blogi, to również na nich dzieliliby się swoimi przemyśleniami. To normalna sprawa.

Bardziej cieszy pana mecz, który zakończy się szalonym wynikiem, w którym padło wiele bramek, czy też spotkanie, w którym sędziowie popełniali rażące błędy, a drużyny schodziły z boiska w oparach skandalu?

Cieszy mnie tylko i wyłącznie dobra gra obu zespołów. W swoim relacjach kompletnie nie zwracam uwagi na to, co dzieje się na stadionie. Wiele razy byłem świadkiem sytuacji, kiedy na trybunach alkohol lał się strumieniami, a wśród kibiców dochodziło do awantury. Nigdy jednak nie fotografuję takich zdarzeń, ani także nie opisuję ich w relacjach pomeczowych. Skupiam się tylko i wyłącznie na futbolu. Oczywiście nie brakuje u mnie tekstów, kiedy skrytykuję pracę sędziego, ale nie wynika to z tego, że kogoś szczególnie nie lubię, lub też chcę za wszelką cenę wytknąć mu błędy. Teksty te piszę tylko z myślą o tym, aby sędzia wiedział, jak jego praca oceniana była z boku i aby miał pełną świadomość swoich błędów, ponieważ wówczas zdecydowanie łatwiej jest mu sędziować w przyszłości, kiedy będzie już wyczulony na pewne sprawy.

Pana wizyta na spotkaniach ligowych w regionie bardziej motywuje zawodników i sędziów, czy deprymuje?

Myślę, że przede wszystkim motywuje. Widzą człowieka z aparatem, który opisze na swoim blogu to, co pokazują właśnie na boisku. Każdemu więc zależy na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony.

Kto zatem przez te ostatnie kilkanaście lat zrobił na panu najlepsze wrażenie?

Takich zawodników nie brakowało. Na pewno jednym z nich był Grzegorz Jasiak, który był fantastycznym napastnikiem, brylował w Wolanii Wola Rzędzińska, a dziś, pomimo 46 lat na karku, nadal występuje w zespole LKS Ładna. Dodatkowo jest to bardzo kulturalny facet, z którym można porozmawiać na wiele tematów. Świetnym zawodnikiem był także Marcin Gąsior. Czerpałem wielką frajdę móc oglądać go na boisku. Nie można też nie wymienić obrońcy GKS-u Gromnik, Pawła Kafla. To postać, którą w swoim zespole chciałby mieć każdy trener. Nie dość, że jest to zawodnik świetnie wyszkolony technicznie, silny jak skała, to dodatkowo jest wspaniałym człowiekiem. Obracać się w towarzystwie takich osób jak on, to super sprawa.

Takich zawodników będzie chyba coraz mniej…

Niestety coraz większa grupa osób rezygnuje z gry w futbol i jest to olbrzymi problem dla lokalnych klubów, które po czasie po prostu kończą swoją działalność. O ile do wieku trampkarza zainteresowanie grą w piłkę jest naprawdę duże, o tyle w wieku juniora poszczególne osoby zaczynają szukać innych atrakcji niż futbol, znajdując je chociażby w postaci komputera. To także ma wpływ na to, że poziom się obniża. Dziś w tarnowskiej A-klasie mamy 13 zespołów. Kiedyś tak mała pod względem liczebności liga byłaby nie do pomyślenia…

Problemem są także pieniądze.

Ale one problemem są nie tylko w niższych ligach, ale i w Ekstraklasie. Wszyscy dobrze pamiętamy, jak skończyły takie zespoły jak: Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, czy Amica Wronki, kiedy tylko wycofali się ich sponsorzy. B-klasa pod tym względem niczym nie różni się od Ekstraklasy. Teraz bacznie przyglądam się temu, co dzieje się w Wieczystej Kraków. Życzę temu klubowi, jak najlepiej, ale też nie wiadomo, jak będzie wyglądała jego przyszłość, kiedy sponsorowi znudzi się pompowanie w niego pieniędzy. Nie brakuje w naszym regionie zespołów, gdzie sprowadza się zawodników z różnych zakątków powiatu, aby tylko mieć drużynę i móc występować w lidze. Płaci się takim piłkarzom za występy, ale w dłuższej perspektywie czasu jest to błędem. Zawodnicy odchodzą, a klub zostaje z niczym, a po czasie się rozpada. Takie sytuacje psują całą regionalną piłkę. Dopóki kluby nie będą szkoliły swoich zawodników i wprowadzały ich masowo do pierwszego zespołu, dopóty będziemy świadkami coraz częstszych sytuacji związanych z wycofywaniem się poszczególnych zespołów z ligowych rozgrywek.

Jest w naszym okręgu klub, który może pod tym względem być przykładem dla innych?

Na pewno jest nim Wolania Wola Rzędzińska. Zespół świetnie funkcjonuje od wielu lat. Są pieniądze, jest zaangażowany w klub zarząd, a także prowadzonych jest mnóstwo grup młodzieżowych, z czego juniorzy rywalizują w Małopolskiej Lidze Juniorów. Być może niektórzy będą uważać, że nie jestem zbyt obiektywny, ponieważ mieszkam na Woli Rzędzińskiej, ale tu nie ma z mojej strony ani grama słodzenia… Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest to najlepiej prowadzony klub w okolicach Tarnowa, z tych które występują na niższym szczeblu rozgrywkowym.

Czy jest ktoś, kto może podążyć ich śladem?

Dużo mówiło się o Tuchovii. Mają bogatą historię. Swego czasu grali przecież w bardzo silnej 4. lidze. Obecnie grają w nowej 5. lidze, dysponują wyremontowanym stadionem, który jest jednym z najładniejszych obiektów w powiecie tarnowskim. Teraz powinni skupić się przede wszystkim na tym, aby utrzymać 5. ligę. Powinni ograć się na tym szczeblu przez kilka lat, a później spróbować zaatakować 4. ligę. Myślę, że mają na to potencjał. Kciuki ściskam także za Dąbrovię Dąbrowa Tarnowska, czyli klub, który ma wielki potencjał. Mają wspaniałą bazę, stadion i świetnie działający zarząd. Niestety wciąż czegoś brakuje, aby osiągać sukcesy. Wierzę jednak, że to kiedyś nastąpi.

Jak długo będziemy mogli śledzić jeszcze wpisy Henryka Świerczka na swoim blogu?

Niedawno sądziłem, że będę powoli się z tego wycofywał. Zaczęły powstawać nowe portale, które piszą o naszym regionalnym futbolu i robią to naprawdę dobrze. Ludzie związani z piłką zaczęli mi jednak mówić – „Henio, przecież i tak pojawiasz się na tych meczach. Co to za problem, że nadal będziesz zabierał na nie aparat i napiszesz kilka pomeczowych słów?”. Doszedłem do wniosku, że mają rację. Nie zamierzam zatem jeszcze z tego rezygnować. Myślę nawet o tym, aby swoje wpisy publikować na Facebooku, aby miały nieco większy zasięg. Wierzę, że w najbliższej przyszłości, nie zabraknie piłkarskich emocji, których będę naocznym świadkiem, a o takich wydarzeniach warto pisać…

Rozmawiał: Sebastian Czapliński