Kamil Chochołowicz: Oslo przypomina mi Tarnów

– W Oslo w zimowe dni termometr wskazuje maksymalnie około – 13 stopni Celsjusza. Latem już o 4 nad ranem robi się jasno i dzień trwa nawet do północy. Gorzej jest zimą, kiedy dni potrafią być sporo krótsze niż w Polsce. Ogólnie Oslo bardzo przypomina mi… Tarnów. Życie jest tutaj spokojne. Bardzo różni się od tego, jakie znamy z wielkich europejskich stolic, a nawet z Krakowa. Lubię ten klimat. – mówi Kamil Chochołowicz, były bramkarz takich klubów, jak: Tuchovia Tuchów, czy Wolania Wola Rzędzińska, a obecnie trener bramkarzy w młodzieżowych drużynach norweskiej Valerengi Oslo.

Czujesz się bardziej rybakiem, hydraulikiem, czy trenerem bramkarzy?

(śmiech) W pierwszej kolejności czuję się trenerem bramkarzy. Od dwóch lat trenuję bramkarzy w młodzieżowych drużynach Valerengi Oslo do 15 roku życia. Ale pracuję też jako hydraulik. Na rybach byłem raptem kilka razy i wędkowanie na pewno nie jest dla mnie.

Jak to się stało, że grając w piłkę w klubach z regionu tarnowskiego, ostatecznie trafiłeś do Norwegii?

Przyszedł taki moment, że uświadomiłem sobie, iż pewnego poziomu nie przeskoczę. Zawsze mierzyłem wyżej. Kiedy w wieku 21 lat zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie nic z tego nie będzie, w zasadzie z dnia na dzień postanowiłem wyjechać. Wysłałem swoje CV do agencji pracy i po tygodniu byłem już w Alesund .

Od bycia hydraulikiem do zostania trenerem bramkarzy drużyn młodzieżowych Valerengi Oslo nie ma chyba zbyt długiej drogi, jak pokazuje twoja historia?

Trochę w tym wszystkim było przypadku. Na co dzień pracowałem w Oslo i bardzo brakowało mi piłki, ale starałem się edukować , któregoś dnia zapisałem się na konferencje odnośnie szkolenia bramkarzy. Na niej poznałem Polaka – Kamila Ryłkę , który ku mojemu zdziwieniu okazał się trenerem bramkarzy i koordynatorem odpowiedzialnym za szkolenie bramkarzy w Akademii Valerengi Oslo. Złapaliśmy bardzo dobry kontakt i do dziś się przyjaźnimy. W norweskim klubie wyrobił sobie świetną markę. Dziś jego wychowankowie grają m.in. w Leeds United, reprezentacjach Norwegii ,czy francuskiej Tuluzie. Blisko 2 lata temu otrzymał i zaakceptował propozycję trenera bramkarzy w pierwszym zespole FK Haugesund. Valerenga zaczęła więc szukać nowego trenera – koordynatora oraz kogoś, kto zająłby się młodymi bramkarzami w ich klubie. Zadzwonił do mnie Kamil i zapytał, czy nie byłbym tym zainteresowany, bo mógłby mnie polecić. Stwierdził, że mamy podobne spojrzenie na szkolenie bramkarzy i na pewno sobie poradzę. Oczywiście od razu się zgodziłem. Później skontaktowali się ze mną szefowie Valerengi i podpisaliśmy umowę. W styczniu minie dwa lata odkąd związałem się z tym klubem.

Jak zatem szkoli się w Norwegii?

Wydaje mi się, że szkolenie tutaj stoi na wysokim poziomie. Po pierwsze Oslo to miasto, w którym jest mnóstwo cudzoziemców. Ludzie bez problemu rozmawiają tutaj w języku angielskim. Sam również rozmawiam po angielsku, znając tylko pojedyncze norweskie zwroty. Klub jest otwarty na zagranicznych trenerów. Przez kilka lat trenerem drużyny do lat 15 był Anglik który dziś pracuje w juniorach PSV Eindhoven. Treningi głównie polegały na różnego rodzaju grach. Anglik był też świetnym pedagogiem. Zawodnicy poza treningami mieli dużo dodatkowych zajęć, jak analizy, czy nawet gotowanie by w przypadku wyjazdu z Oslo potrafili o siebie zadbać. W tym sezonie drużynę objął trener, który pracował w greckim PAOK Saloniki. Treningi wyglądają nieco inaczej – dużo rotacji, prób tworzenia i używania przestrzeni. Samo zaplecze w Valerendze jest bardzo dobre. Akademia dysponuje pięcioma boiskami w tym czteroma ze sztuczną murawą, a także jednym całkowicie zadaszonym obiektem. Sam treningi ze swoimi podopiecznymi z każdego rocznika odbywam trzy razy w tygodniu. Mecze rozgrywamy z klubami z całego kraju, ponieważ rywalizujemy z zespołami młodzieżowymi klubów występujących w rozgrywkach Eliteserien, co wiąże się w większości z lotami i nie ukrywam na początku zrobiło to na mnie ogromne wrażenie biorąc pod uwagę wiek tych chłopaków. Uważam, że te inwestycje procentują jak na kraj o 5 milionach mieszkańców .

Z racji tego, że jesteś Polakiem, traktują cię surowiej, czy wręcz przeciwnie?

Myślę, że na początku dostałem kredyt zaufania ze względu na to, iż znalazłem się tutaj z polecenia Kamila Ryłki, który wyrobił sobie w Oslo znakomitą markę. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę z oczekiwań do których klub był przyzwyczajony. Poza tym Norwegowie mają wielki szacunek do polskich bramkarzy. Nie ma osoby, która nie znałaby Szczęsnego, Fabiańskiego, czy Dudka. W kilku klubach stanowiska te piastują Polacy. W tym roku do klubu dołączył Łukasz Jarosiński który jest odpowiedzialny za u16-19 więc całe wychowanie bramkarzy w klubie znajduje się w polskich rękach, co wydaje mi się najlepiej oddaje uznanie dla naszej szkoły.

Dlaczego nie wyszło ci w seniorskiej piłce? W wieku 19 lat wylądowałeś przecież w Stali Stalowa Wola. Wydawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby zadomowić się na dłużej w wyższych ligach…

Kiedy podpisałem kontrakt ze Stalą Stalowa Wola, po dwóch tygodniach treningów złamałem nogę w trzech miejscach, przez co nie zadebiutowałem nawet w pierwszej drużynie. Zaraz po rundzie jesiennej i codziennej rehabilitacji szukałem klubu. Pojawiły się konkretne oferty z kilku zespołów, jak chociażby z MKS-u Trzebinia, czy Karpat Krosno. Z klubem z Krosna byłem niemal dogadany, co do podpisania umowy. Trenowałem z klubem, zagrałem w dwóch sparingach, w których zaprezentowałem się całkiem dobrze. Działacze Karpat Krosno chcieli mnie w swoim zespole, ponieważ jeden z ich bramkarzy miał odejść do Rakowa Częstochowa. W jednym z ostatnich dni przed startem rundy wiosennej otrzymałem telefon że bramkarz z Krosna ostatecznie nie doszedł do porozumienia z klubem spod Jasnej Góry, a oni nie potrzebują trzech zakontraktowanych bramkarzy. W ten sposób zostałem na lodzie, chociaż do gry powrócił klub z Trzebini. Warunki jakie mi przedstawili, były jednak nie do zaakceptowania. Wówczas byłem trochę rozczarowany obrotem spraw. Wróciłem do pracy na etacie, zagrałem rundę wiosenną w MLKS Żabno, a także sezon w Tuchovii Tuchów, jednak wiedziałem, że sprawy nie idą w żadnym kierunku .

Do trenowania bramkarzy ciągnęło cię już podobno właśnie, kiedy byłeś w Tuchovii?

Zgadza się. Trafiłem tam w roli zawodnika, ale także miałem możliwość wczuć się w rolę trenera bramkarzy. Bardzo mi się to spodobało, bo zawsze mnie do tego ciągnęło. Lubiłem analizować siebie i innych. Występowaliśmy wtedy czwartej lidze. Trener Artur Prokop na każdym treningu dawał mi wolną rękę odnośnie zajęć, co bardzo sobie ceniłem. Z samym zespołem naszym celem było utrzymanie, ale niestety nie zrealizowaliśmy tego zadania, a perspektywa grania w lidze okręgowej nie była dla mnie satysfakcjonująca. Przede wszystkim zawsze frustrowała mnie niepewna frekwencja i bardzo zróżnicowane zaangażowanie. Pomyślałem wówczas, że trzeba zacząć szukać szczęścia gdzie indziej i tak pojawiła się Norwegia.

Jak żyje ci się w Norwegii? Tęsknisz w ogóle za Polską?

Mimo, że mieszkam z narzeczoną i mam tutaj dwie siostry, to bardzo tęsknię. Jestem rodzinnym człowiekiem, który ma raptem 25 lat na karku, więc każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną, która mieszka w Polsce oraz moimi przyjaciółmi. Staram się pojawiać w naszym kraju średnio raz na trzy miesiące. W wakacje te pobyty są dłuższe, bo potrafią trwać nawet 3 tygodnie. Co do życia w Oslo, to naprawdę nie mogę narzekać. Wydaje mi się, że więcej nasłuchałem się negatywnych opinii na temat tego miasta, niż to, jakie okazało się ono w rzeczywistości. Tak, jak wspomniałem wcześniej, wielu ludzi mówi tutaj po angielsku, więc nie ma problemu z komunikacją. Podoba mi się samo miasto czy infrastruktura miejska. Kiedy idę na przystanek autobusowy lub na pociąg, nawet nie muszę sprawdzać rozkładu jazdy, bo autobusy, metro, tramwaje kursują tutaj non stop. Temperatura także nie jest przeszkodą do życia. W zimowe dni termometr wskazuje maksymalnie około – 13 stopni Celsjusza. Latem już o 4 nad ranem robi się jasno i dzień trwa nawet do północy. Gorzej jest zimą, kiedy dni potrafią być sporo krótsze niż w Polsce. Ogólnie Oslo bardzo przypomina mi… Tarnów. Życie jest tutaj spokojne. Bardzo różni się od tego, jakie znamy z wielkich europejskich stolic, a nawet z Krakowa. Lubię ten klimat.

Zdarza ci się podpatrywać młodych bramkarzy ? Gdybyś zauważył kogoś chociażby z Tarnowa zaproponowałbyś przeniesienie się do Norwegii i kontynuowanie swojej przygody w klubie z Oslo?

Staram się przyglądać młodym bramkarzom i ich wyłapywać. Swego czasu wpadł mi w oko pewien 15-letni bramkarz z małego klubu. Uważałem, że mógłbym on za kilka lat stać się jednym z lepszych golkiperów w swojej kategorii wiekowej. Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się sprowadzić go do Valerengi, ponieważ musielibyśmy zrezygnować z któregoś z obecnych, co byłoby ryzykowne. Jednak jakiś czas później okazało się, że przeszedł on do naszego lokalnego rywala. Tym samym miałem pewną satysfakcję, że potrafiłem zauważyć w nim talent wcześniej. Co do sprowadzania zawodników z Polski, w tym z Tarnowa, to sytuacja nie byłaby prosta z dość oczywistych względów. Valerenga stara się ściągać najbardziej utalentowanych zawodników w wieku co najmniej 16 lat kiedy mogą już podpisać kontrakt. Najlepszym zapewnia się całe zaplecze, jak mieszkanie, często wyżywienie czy zobowiązania wynikające z kontraktu. I tak musiałoby też być w wypadku zawodnika z Tarnowa czy naszych okolic. Pozostali radzą sobie już na własną rękę. Najczęściej dojeżdżają czy po prostu mieszkają w Oslo lub okolicach. Raz trafiła nam się rodzina czternastolatka która była gotowa przeprowadzić się dla syna z miejscowości oddalonej 600 kilometrów, jednak my nie byliśmy tak szaleni i do transferu nie doszło. Natomiast jeżeli nie jesteś wyróżniającym się bramkarzem, czy zawodnikiem w swojej kategorii wiekowej w swoim kraju, trudno spodziewać się, aby ktoś nastawiał się na wielkie wydatki związane w inwestycje z twoją osobą. Chociaż marzy mi się Polak między słupkami, a już z naszego regionu to byłoby niesamowite .

Norwegia może rozwinąć piłkarsko?

Na pewno. Poziom piłki w tym kraju systematycznie się podnosi, co widać nawet po wynikach klubów norweskich w europejskich pucharach. Chociażby FK Bodo/Glimt robi w nich w ostatnich sezonach dobrą robotę. Norweskie kluby bardzo mocno stawiają na swoich wychowanków. W kadrach meczowych drużyn z norweskiej ekstraklasy znaleźć można mnóstwo zawodników w wieku 19 i 20 lat. To świadczy o tym, że jeżeli jesteś wyróżniającym się juniorem, możesz szybko otrzymać szansę gry w pierwszym zespole.

Zamierzasz zostać w Norwegii na kolejne lata?

Myślę że na najbliższe na pewno. W samym klubie kontrakt mam podpisany do końca roku i prawdopodobnie zostanie przedłużony. Podopieczni robią duże postępy. Z rocznikiem 2008 zakończyliśmy sezon mistrzostwem Norwegii. Dwóch moich wychowanków trafi teraz do drużyny U-16, gdzie pojawia się już drużyna narodowa. Po cichu liczę na to, że któryś z nich zadebiutuje, co sprawiłoby bym mógł się czuć z nich jeszcze bardziej dumny. Pomimo ogromu pracy na pełnych obrotach, realizuje się i rozwijam co powoduje, że świetnie się tu czuję.

Rozmawiał: Sebastian Czapliński

Skomentuj artykuł:
Udostępnij na swoim koncie: