– Jestem w Gliniku od siódmego roku życia. Miałem wcześniej propozycje z 3. ligi, ale kluby nie porozumiały się w sprawie transferu i nic z tego nie wyszło. Kiedyś żałowałem, że nie spróbowałem odejść za wszelką cenę i spróbować swoich sił w innym środowisku, ale teraz trochę inaczej patrzę już na piłkę… – mówi jedna z największych gwiazd Glinika Gorlice, Konrad Grela.
Uda się utrzymać 4.ligę w Gorlicach? Po rundzie jesiennej zajmujecie 9. pozycję, czyli tuż za miejscem dającym utrzymanie.
Myślę, że na półmetku ligi nikt nie patrzy na to, czy zajmujemy miejsce w ósemce, czy zaraz pod kreską. Każdy nasz kibic będzie oceniał nas na koniec sezonu, zwłaszcza że na obecną chwilę nie każda drużyna rozegrała taką samą liczbę meczów. Jest taki ścisk w tabeli, że jedno, czy dwa zwycięstwa dają miejsce w pierwszej „czwórce”. Celem Glinika na pewno jest utrzymanie i na wiosnę trzeba będzie zrobić wszystko, aby to zrealizować.
Jesteście drużyną, która świetnie radzi sobie przed własną publicznością. Przegraliście dotąd tylko jeden mecz. Gorzej jest na wyjazdach. Czy poprawa gry na boiskach rywali to klucz do utrzymania w 4.lidze?
Według mnie każda z drużyn chce, aby ich własne boisko było twierdzą. Tak samo jest i u nas. Gramy chłopakami wyłącznie z Gorlic i okolic, więc każdy zna to boisko od dzieciaka, każdy kiedyś chciał wyjść na ten stadion i walczyć dla Glinika. Cieszymy się, że póki co nam to się udaje i będziemy chcieli to utrzymać jak najdłużej. Prawdą jest, że na pewno poprawa gry na wyjazdach będzie ważna w drugiej części sezonu. Każdy mecz i każda strata punktów będzie nas bardzo dużo kosztowała, dlatego przed całym Glinikiem pojawia się zadanie, aby jak najlepiej przygotować się do rundy rewanżowej.
Jesteś najlepszym strzelcem Glinika po rundzie jesiennej. Jak oceniasz rundę w swoim wykonaniu?
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem najlepszym strzelcem, ale wiem, że mogłem i powinienem mieć tych bramek na swoim koncie nieco więcej. Na pewno będę pracował nad tym, aby sytuacje, które mam, zamieniać na gole. Z drugiej strony mam również najwięcej asyst w drużynie, więc cieszę się, że i w tym stopniu znacząco pomogłem klubowi i partnerom z boiska.
Jesteś wychowankiem Glinika Gorlice. To sprawia, że na boisku zostawiasz więcej serca niż zawodnicy sprowadzani do Gorlic z innych klubów?
Tak, jak wspomniałem wcześniej, akurat obecnie mamy w drużynie „samych swoich”, więc każdy wkłada tyle serca, ile w danym dniu jest w stanie dać. Myślę, że nie ma różnicy, czy ktoś jest z Gorlic, czy też dojeżdża do klubu z innego miasta. Uważam, że jest to kwestia indywidualnego podejścia. Mieliśmy w przeszłości zawodników, którzy dojeżdżali do nas z dalekich stron, a naprawdę bardzo mocno walczyli dla drużyny. Mogę przytoczyć tutaj przykład chociażby Patryka Dudy, który grając w Watrze był jednym z lepszych zawodników. Później podpisał kontrakt z naszym klubem i także u nas tak samo walczył i nie odpuszczał żadnemu przeciwnikowi. Teraz jest w Lubaniu i dalej pokazuje, że nie ważne w jakiej drużynie grasz, a ważne jest twoje podejście do tematu…
4. liga jest silniejsza niż w ubiegłym sezonie?
Nie wiem… Na pewno jest trudniejsza z tego względu, że w tym roku utrzymuje się tylko 8, a nie 10 drużyn. Jest mniejszy margines błędu i dlatego każdy mecz jest meczem o „życie” i każdy wywalczony punkt trzeba szanować.
W takim razie, który z rywali zaskoczył cię pozytywnie, a który negatywnie?
Na pewno drużyną, która pozytywnie mnie zaskoczyła, jest Kolejarz Stróże, który po przegranym z nami spotkaniu zanotował kilka kolejnych spotkań bez porażki, co jak na beniaminka rozgrywek jest świetnym rezultatem. Nie chcę za to oceniać negatywnie żadnej z drużyn. Powiem tylko tyle, że nie podoba mi się łączenie piłki zawodowej z amatorską i wystawianie w 4. lidze „rezerw” pierwszej drużyny. Wiadomo, że takie mecze dają trochę więcej motywacji, aby zmierzyć się z zawodnikami z najwyższego szczebla w Polsce, ale od tego uważam są rozgrywki pucharowe, a nie ligowe…
Glinik nieprzerwanie od 9 lat gra na poziomie 4. ligi. To rzeczywiście poziom, który najbardziej odpowiada dyspozycji tej drużyny?
Powiem szczerze, że jesteśmy w tym miejscu, na które w tym momencie zasługujemy. Wiadomo, że każdy kibic, czy zawodnik chciałby, aby w Gorlicach była minimum 3 liga. Wierzę, że odbudowa akademii i szkolenie młodzieży, która od jakiegoś czasu weszła na wyższy poziom, w perspektywie kilku następnych lat da Glinikowi zawodników, którzy osiągną ten cel.
Warto zauważyć, że po raz kolejny wygraliście rozgrywki Regionalnego Pucharu Polski. Mocno przykładacie się akurat do tych zmagań?
Moje prywatne zdanie na ten temat jest następujące – wiadomo, że Puchar Polski daje możliwość zareklamowania klubu i miasta na tle całej Polski szybciej niż liga, ale… Na tym poziomie te mecze cieszą tylko kluby, które rozgrywają spotkania jako gospodarze. Większość spotkań rozgrywana jest w środku tygodnia, a wiadomo, że każdy z zawodników pracuje, więc jest to uciążliwe. Dla przykładu mogę wskazać naszą drogę do spotkania z Wieczystą Kraków w ubiegłym sezonie. Najpierw trafiliśmy na drużynę z Kluczy, a w następnym etapie na Trzebinię. Są to miejscowości oddalone od nas tak wiele kilometrów, że aby dotrzeć tam na spotkania, trzeba jechać 3 godziny autokarem. Niejednokrotnie zawodnicy musieli się mocno nagimnastykować w pracy, aby móc wystąpić w tych meczach. Dlatego powtórzę moje zdanie, że z takich spotkań cieszą się tylko i wyłącznie gospodarze.
Wspomniałeś o meczu z Wieczystą Kraków. Ostatecznie przegraliście ten mecz 2:8. Pomimo tak wysokiego wyniku chyba warto było zmierzyć się z zawodnikami, którzy niegdyś reprezentowali nasz kraj w rozgrywkach międzynarodowych?
Na pewno było to miłe doświadczenie. Trochę bardziej boli, że nic w tym meczu nie mieliśmy do powiedzenia. Ówczesny trener Wieczystej, Przemysław Cecherz był na naszym wcześniejszym meczu z Unią Tarnów, który wygraliśmy 2:0. Był to nasz najlepszy mecz w rundzie, więc trener zespołu z Krakowa przygotował swoich zawodników w taki sposób, aby przypadkiem nas nie zlekceważyli. Pierwsza połowa tamtego spotkania boleśnie to pokazała. Dla mnie na osłodę z tamtego meczu pozostała strzelona bramka…
Wiążesz swoją przyszłość z Glinikiem na dłużej, czy pojawiały się już jakieś opcje transferowe i niewykluczone, że kiedyś z takiej skorzystasz?
Jestem w Gliniku od siódmego roku życia. Miałem wcześniej propozycje z 3. ligi, ale kluby nie porozumiały się w sprawie transferu i nic z tego nie wyszło. Kiedyś żałowałem, że nie spróbowałem odejść za wszelką cenę i spróbować swoich sił w innym środowisku, ale teraz trochę inaczej patrzę już na piłkę… Nie wróżę sobie żadnej „kariery” i bardziej skupiam się na tym, aby po prostu robić to, co lubię i czerpać z tego przyjemność. Gorlice są tak położone, że jeśli miałbym kiedykolwiek spróbować pokopać na wyższym szczeblu, to musiałoby stać się to właśnie z Glinikiem. Spodziewamy się z żoną drugiego dziecka, dlatego jakiekolwiek wyjazdy nie wchodzą już w grę. Propozycje ewentualnego transferu ciągle mam na stole. Jestem po słowie z dwoma zespołami – jednym z 4. ligi i jednym z ligi okręgowej. Oba znajdują się blisko Gorlic, więc nie miałbym problemu, aby łączyć pracę, czas z najbliższymi i grę w piłkę. Zobaczymy, co czas pokaże…
Rozmawiał: Sebastian Czapliński